Beneficjentem polisy ubezpieczeniowej być…

to nie proste zadanie. Przekonałem się o tym osobiście na własnej skórze, a za niedługo przekonam się i na własnym portfelu. Jedyny pozytyw jest taki, że oto pewne towarzystwo ubezpieczeniowe, którego nazwa może sugerować, że będę beneficjentem czegoś, dostarczyło mi materiału na kolejny wpis.

Sytuacja dosyć prosta. Podczas parkowania samochodu na parkingu podziemnym słup stojący zawsze w tym samym miejscu podstępnie zmienił swoje położenie i wtargnął na tor jazdy samochodu, którym akurat cofałem aby wjechać na miejsce parkingowe. Fizyka zadziałała i na karoserii mojego kompaktowca pojawiło się wgniecenie. A więc i szkoda, którą z polisy AC należy zlikwidować, żeby pojazd znowu prezentował się zacnie i estetycznie.

Rzeczoną szkodę zgłosiłem, po czym umówiłem się do autoryzowanego serwisu pewnej marki na oględziny. Wszystko wspaniale do czasu kiedy zapytałem o samochód zastępczy. Pytanie było oczywiście grzecznościowe bo nie wyobrażałem sobie, że może być z tym problem skoro na polisie jasno napisano „SAMOCHÓD ZASTĘPCZY DO 7 DNI”. Szybko jednak zostałem sprowadzony na ziemię kiedy pan z salonu wyłożył mi że zgodnie z OWU, które raczyłem byłem zaakceptować:

1. Pomoc w  zakresie samochodu zastępczego należy się, jeżeli:
1) zostało spełnione świadczenie holowania chyba, że:
a) pojazd został utracony w  wyniku kradzieży oraz,
b) Ubezpieczony niezwłocznie zawiadomił o utracie pojazdu właściwy
organ ścigania i  przesłał kopię zawiadomienia Towarzystwu.
2) pojazd nie może być naprawiony w dniu, w którym doszło do zdarzenia.

Do tego czytamy, że:

Pomoc w  zakresie holowania pojazdu obejmuje odholowanie pojazdu z  miejsca jego postoju do najbliższego ASO albo do innego zakładu naprawczego mechaniki pojazdowej wskazanego przez Towarzystwo. Świadczenie to należy się, gdy naprawa na trasie jest niemożliwa.

Lektura powyższego prowadzi do wniosku, że idea jaka najwyraźniej przyświecała autorowi ww. zapisów było ograniczenie możliwości świadczenia ochrony w postaci samochodu zastępczego do sytuacji, w których pojazd, po uszkodzeniu jest zdolny do dalszej jazdy, ale na czas naprawy będzie unieruchomiony – czyli w tych przypadkach, z którymi w rzeczywistości mamy do czynienia najczęściej.

Pozwolę sobie zauważyć – kierując te słowa do autorów rzeczonych OWU, że sposób na uniknięcie konsekwencji, które spotkały mnie (wobec mej wówczas nieświadomości prawnej) i tym samym cieszenie się radością jaką daje prowadzenie pojazdu zastępczego, jest tak banalnie prosty, jak i…idiotyczny zarazem.

Otóż, kiedy to już sprawca w postaci słupa zakończył swój atak na lewy bok mojego pojazdu pierwsze co powinienem zrobić to wykonać telefon na infolinię towarzystwa ubezpieczeniowego i poprosić o „spełnienie świadczenia holowania”. Właśnie tak. To nie szkodzi, że samochód ma jedynie lekkie wgniecenie karoserii i przetarty lakier, co jak uczy nowoczesna technika – nijak się ma do możliwości dalszego poruszania się pojazdem. Wszak autor OWU zapisał, że świadczenie holowania należy mi się albowiem „naprawa w trasie jest niemożliwa”. No nie była, bo nie mam w zwyczaju wozić ze sobą podręcznego zestawu blacharsko-lakierniczego. A więc, jak to się mówi warunki formalne są”. Inaczej tego zapisu interpretować się nie da. Drugą czynnością powinno być przejechanie się lawetą (jako pasażer) do serwisu, który wykona naprawę. Trzecią czynnością powinno być obserwowanie jak samochód zjeżdża z lawety i następnie zajęcie miejsca kierowcy i odjechanie samochodem do domu. Czwartą i ostatnią czynnością powinno być umówienie się na oględziny i ustalenie terminu naprawy. Tę czynność można połączyć z ad 3, jak kto woli.

Ja, niestety, byłem na tyle niemądry, że po ataku słupa nie wykazałem się ułańską fantazją i pominąłem czynności ad 1-3, przez co pozbawiłem się prawa do pojazdu zastępczego w ramach świadczenia ubezpieczeniowego.

Pomijając jednak moją osobistą tragedię, powyższe skłania do refleksji, że ubezpieczyciel albo zapomina, względnie robi to z premedytacją (obstawiam to drugie), że istnieje cała masa takich uszkodzeń, które jakkolwiek nie dadzą się usunąć w trasie to nie powodują konieczności holowania pojazdu. Oczywistym za to jest, że taki samochód zastępczy będzie miał znaczenie wówczas, gdy kierowca – w związku z naprawą – będzie tego pojazdu chwilowo pozbawiony. Dlatego też, w mojej ocenie, wymaganie od ubezpieczonego ażeby dla uzyskania świadczenia w postaci samochodu zastępczego najpierw obligatoryjnie skorzystał ze świadczenia holowania jest niczym innym jak tylko rażącym ograniczaniem przypadków w których ta ochrona ubezpieczeniowa będzie działa. Rażącym ale i podanym w dosyć zawoalowany sposób. Bo gdyby jasno powiedziano, że samochód zastępczy przysługiwał tylko w razie uszkodzenia uniemożliwiającego poruszanie się pojazdem, wówczas komunikat byłby o wiele bardziej czytelny. Z pewnych przyczyn tak się nie stało, a klientom pozostaje skorzystanie z mojego skromnego poradnika, chociaż nie łudźmy się, bez walki samochodu zastępczego nie oddadzą.

Nie za bardzo chce mi się zatem wierzyć, że inna niż wskazana poowyżej, była intencja autorów OWU. Świadczy o tym przede wszystkim niechlujne i pobieżne potraktowanie tematu, a przede wszystkim brak precyzyjnego uregulowania sytuacji, w których świadczenie holowania winno być należne. Tak jak pisałem, nawet małego otarcia lakieru nie naprawimy w trasie, ale jeśli się go nabawimy to do głowy nam nie przyjdzie prosić o holowanie (i właśnie na tym bazuje omawiany mechanizm). No ale wedle autorów cytowanych OWU tak należałoby zrobić.

A zatem, ktoś się skusi na holowanie samochodu po lekkim spotkaniu ze słupem? Jeśli tak,to będę wdzięczny za relację.

Tagi: , ,

Komentarzy 16 to “Beneficjentem polisy ubezpieczeniowej być…”

  1. Paweł Judek | blog o prawie transportowym Says:

    Błąd został popełniony od samego początku. Skoro doszło do zderzenia pojazdu z winy słupa, nie powinieneś zgłaszać do AC tylko iść po odszkodowanie z OC parkingu 😉

    • Paweł Sikora Says:

      Myślałem o tym, ale słup powiedział, że jeden nierozważny krok z mojej strony, a załatwi mi kasację pojazdu w ciągu tygodnia. A ja tam parkuję codziennie, więc zdrowy rozsądek wziął górę i zaatakowałem AC 😉

  2. Lech Malinowski Says:

    Czy naprawdę postawili przecinek między „chyba” i „że”? Tak, widzę w OWU, że tak właśnie zrobili. Cóż, po polsku pisać raczej nie umieją 😉

    Generalnie takie warunki to dla ubezpieczyciela broń obosieczna. Następnym razem jak zaatakuje Cię słup i wgniecie Ci 1cm2 maski, to weźmiesz holowanie, prawda? 🙂

  3. krugerlegal Says:

    „chyba, ze” 🙂 specjalisci nie popelniaja takich bledow

  4. Kamila Jarecka Says:

    Byłam w podobnej sytuacji co Ty i bardzo Ci współczuję;(

  5. Paweł Sikora Says:

    muszę zrobić mały update: wbrew szumnym zapowiedziom, że przy kolejnej okazji będę napawał się widokiem holowanego pojazdu, po czym odjadę nim spod warsztatu – nic z tego. Samochód rozbiłem o ścianę bloku w którym mieszkam. Holowania nie zamówiłem, do warsztatu dojechałem sam (chociaż nie było to najrozsądniejsze posunięcie, mając na względzie skutki jakie spowodował atak ściany). Ale to wszystko dla syna, który uparł się, że tego dnia jednak chce jechać do szkoły i nie może się spóźnić, więc go zawiozłem/ Ojcowska miłość po prostu…

  6. doradztwo prawne - http://www.iurico.pl/oferta/doradztwo/ Says:

    Dodam, że z firmami ubezpieczeniowymi również mam bardzo złe doświadczenia, do tej pory sądzę się z Wartą o odszkodowanie (a minęło już 16 miesięcy)

  7. Tomaszewski Says:

    „Atak ściany, podstępny słup zmieniający miejsce położenia atakujący auto znienacka” – ubaw po pachy 🙂

  8. Reniek Says:

    Bardzo ciekawy artykuł. Polecam serdecznie!

  9. Damian Says:

    Bardzo ciekawy i rzeczowy wpis.Bardzo mi się podoba ten blog. Dlatego dodaję go do mojej listy najlepszych blogów prawniczych http://blogi-o-prawie.blogspot.com/ . Liczę na więcej ciekawych wpisów.

  10. Aplikant LexisNexis Says:

    Nawet specjalistom zdarzają się błędy 🙂

  11. Wiesiek Says:

    Każdemu się zdarzają.

  12. Wojtek Says:

    Ciekawy artykuł, gratuluję talentu. Słupy stają się coraz bardziej agresywne na drodze 🙂

Dodaj odpowiedź do Paweł Judek | blog o prawie transportowym Anuluj pisanie odpowiedzi